Kwasy a... trądzik różowaty...

Troszkę czasu minęło od ostatniego posta ale to dlatego, że w Ginger mimo ochłodzenia jesiennego jest bardzo gorąco. Przygotowujemy się do dużych zmian. O tych zmianach, już wzmianki na facebook'u były ale o szczegółach napiszę innym razem.
Dzisiaj opowiem o niemiłej przypadłości jaką jest trądzik różowaty. Teoria teorią ale kto lepiej ma wiedzieć jak niemiłe doznania ze sobą niesie, jak nie osoba, która sama na sobie doświadczyła tej dolegliwości. 
Po urodzeniu pierwszego dziecka moja niemal idealna cera uległa diametralnym zmianom. Napięte, czerwone, mocno podrażnione policzki i nos nie wzbudzały mojego entuzjazmu. Żaden krem nie był w stanie dać ulgi a korygowanie tak nierównomiernego kolorytu jeszcze pogarszało problem. O tym, że może być jeszcze gorzej okazało się parę lat później.
Skóra po jakimś czasie się uspokoiła ale poprawa stopnia nawilżenia była niemal nierealna. Jedynie krem Nivea dawał jako takie ukojenie. Jak często teraz słyszę dokłanie to samo od pań borykających się z podobnymi objawami.
Nauczyłam się żyć ze suchą skórą ale kiedy pewnego pięknego dnia zaczęły wychodzić czerwone, swędzące zmiany, jedynym sposobem aby je ukryć było nałożenie podkładu kryjącego. Walka była jednak bardzo nierówna aż pewnego dnia poniosłam sromotną klęskę.Moja twarz, miejsce w miejsce była pokryta czerwonymi, błyszczącymi zmianami. Pokrycie jej podkładem nic nie dało i sama nie wiem czy z nim czy bez niego było lepiej. 
Odwiedziny u pierwszego wolnego Dermatologa i ... antybiotyk, który przyznam zadziałał skutecznie ale... Musi być ale...  od tego momentu skazana zostałam na smarowanie się Rozex'em (metronidazol). Tylko on powodował, że moja skóra wyglądała prawie normalnie. Niestety ogólnej kondycji skóry to raczej mi nie poprawiał...
I tak, już myślałam, że Rozex oraz Skinoren to będą dwa kremy, na które jestem skazana do końca życia, aż...
Pewnego dnia do Ginger zawitała przeurocza przedstawicielka Image Skincare, Kasia Beck. Przyjechała pokazać nam nowy zabieg z 30% wit.C. Pominę początki naszego spotkania i przejdę już do momentu kiedy to zaczęła mi nakładać na buzię preparat do mycia i tonizacji... to było niesamowite. Nie byłam się w stanie oprzeć wrażeniom na skórze oraz pięknemu cytrusowemu zapachowi. A to był dopiero początek zabiegu...
Jak reagowała moja skóra? Zrobiłam się buraczkowa a Madzia i Karolina obserwujące zabieg były odrobinkę przerażone. Kasia chyba troszkę też bo wykonała tylko 2-warstwowy wariant zabiegu. Jednak, kiedy na zakończenie położyła mi krem z 20% wit.C czułam się w siódmym niebie. Od tego pierwszego razu wiedziałam już, że będzie to mój ukochany krem ale nie wiedziałam, że konsekwentnie wykonując zabiegi z 30% wit.C oraz stosując krem w domu, niemal całkowicie pozbędę się problemu z trądzikiem różowatym a odbudowa mojej skóry pozwoli na stosowanie dużo "lżejszych" kosmetyków.
O preparatach z wit.C Image Skincare już pisałam i o tym, że są to kosmeceutyki, czyli preparaty zawierające składniki aktywne o stężaniach leczniczych, również. Dzisiaj opowiedziałam jak peeling chemiczny, potocznie nazywany kwasem, zadziałał leczniczo na skórę z trądzikiem różowatym, dodam na moją skórę. Dla tych, którzy chcą zobaczyć jak aktualnie wygląda moja cera, zapraszam do Ginger albo na Akcje Krwiodawstwa Fundacji Kibicujemy Życiu, gdzie można mnie spotkać.
Na koniec dodam, że nie pamiętam, kiedy ostatnim razem stosowałam Rozex. Jeżeli masz skórę naczynkową, wysuszoną zapewniam Cię, że zabiegi i preparaty oferowane przez Image Skincare są dla Ciebie idealne.

Komentarze

  1. Problemy z różowatym ma coraz więcej osób. Bardzo ważnym elementem leczenia trądziku różowatego jest szybka i zdecydowana reakcja - warto sięgnąć po sprawdzony produkt np. maść na różowaty od Acnerose. Skład zapewni optymalne nawilżenie skóry, a także jędrność i trwałość. Inne produkty jedynie nawilżają podrażnioną skórę, a to niestety nie wystarczy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz