Kolejna fascynacja... rewitalizacja :)

Peeling mlekowo-kojowy połączony z koktajlem rozświetlaczy redukuje wszelkie formy przebarwień ale z tymi zaawansowanymi radzi sobie mieszanka kwasów AHA, BHA i retinolu połączona z silnymi antyoksydantami, korygującymi peptydami i komórkami macierzystymi pochodzenia roślinnego. 
To jest jak na razie moje ostatnie peelingowe odkrycie Image Skincare. Generalnie peeling ten jest rekomendowany jako zaawansowana kuracja przeciwstarzeniowa i liftingująca. Jest jednak również doskonałym sposobem na odświeżenie naszej skóry i przygotowaniem jej do kolejnych zabiegów.
Ten zabieg jest również dobrym pomysłem dla osób, które mają bardzo mało czasu. Wykonujemy maksymalnie 3 zabiegi w serii i nie częściej niż 1 na miesiąc. Silne złuszczanie sprawia, że w połączeniu z odpowiednio dobraną do naszych potrzeb pielęgnacją domową uzyskujemy efekt odświeżenia, odmłodzenia i rozjaśnienia skóry. Zabieg ten sprawdza się również doskonale w przypadku problemów z trądzikiem wieku dorosłego. 
W przeciwieństwie do poprzednich zabiegów, którymi się zachwyciłam tu musimy przygotować się na mocne złuszczanie naskórka. Tuż po zabiegu skóra mocno się napina. Ja się śmialam, że efekt odmłodzenia jest natychmiastowy. Jednak to napięcie to nie jest rodzaj liftingu tylko mocnego podrażnienia naskórka. Kolejny dzień, w moim przypadku, to nadal mocno napięta skóra. Nie można się jednak uśmiechać bo marszczy się wtedy zdecydowanie bardziej niż normalnie. Pierwszy zabieg robiłyśmy w środę po południu i w piątek, kiedy przyszłam rano do Ginger stwierdziłam, że na mnie to chyba nie działa bo jakoś nic się nie złuszczam. Może powiedziałam to w złą godzinę bo chwilę później mój ponapinany naskórek zaczął "pękać" i się łuszczyć. Najgorzej wyglądałam do niedzieli. Potem już, powoli mogłam pokazać się światu. Ulgę w pierwszym tygodniu przynosiło mi smarowanie kremem biopeptydowym ORMEDIC. Doskonale nawilżało moją skórę i ewidentnie przyspieszało powrót do normalności.
Jaki był efekt tylko jednego zabiegu? Wygładzona skóra z wyrównanym kolorytem. Ja zabieg pokochałam. Tym bardziej moja miłość do niego wzrosła, gdy u pacjentki z przebarwieniami na czole, które pomimo licznych, w różnych salonach wykonywanych zabiegach, nie chciały się zmniejszyć a po tym zabiegu uzyskałyśmy znaczącą poprawę.
Kiedy możemy wykonywać taki zabieg?
Najwcześniej jesienią, kiedy skończy się fala upałów. Tak silne złuszczenie naskórka wiąże się z większą podatnością na działanie promieniowania UV a tym samym zwiększa ryzyko powstania przebarwień. Nawet w okresie mniejszego nasłonecznienia, bezpośrednio po zabiegu chronimy naszą skórę stosując kremy z filtrem mineralnym min. SPF 30.


Komentarze